Strony

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 5 "Jesteście razem?!"

Czasami wystarczy tylko jeden moment by zrozumieć, 
że wybór nie był do końca właściwy. 

GREGOR 
Ciągle obwiniałem się o to co stało się wczoraj. Miałem wyrzuty sumienia. Po co to w ogóle zrobiłem?! Dałem jej głupią nadzieję, że coś do niej czuje, a sam nie wiem. Gregor co ty wyprawiasz?! 
Zwlokłem się z łóżka i wziąłem szybki prysznic. Skierowałem się na siłownie. Muszę o tym zapomnieć i miałem nadzieję, że solidny trening pomoże.
Rozgrzałem się, a kiedy podnosiłem sztangę, usłyszałem dźwięk telefonu. Miałem nadzieję, że to nie Melissa.
SANDRA
Co?!
- Halo - odebrałem.
- Cześć Gregor, musimy porozmawiać.
- O co chodzi? - zapytałem.
- Możemy się spotkać?
- Nie rozumiem po co?
- Proszę.
- No dobrze, to przyjadę do ciebie za dwie godziny, okey?
- To do zobaczenia - ucieszyła się.
Nie rozumiałem po co chcę się spotkać, jak wszystko już sobie wyjaśniliśmy.
Dokończyłem trening, wykąpałem się i zjadłem obiad. Nie chciałem myśleć już więcej o Melissie. Kiedy przypominałem sobie wczorajszą akcje, na mojej twarz pojawiał się grymas. Nie to, że nie potrafi się całować, ale nie mogłem przecież być z dziewczyną o dziesięć lat młodszą. Zastanów się Gregor! 
Ubrałem się i wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu i skierowałem się do domu blondynki. Mieszkała kilka minut ode mnie, Niestety po drodze musiałem przejechać przez osiedle Kraftów. A znając moje szczęście w tym samym momencie Stefan  wyprowadzał psa na spacer.
- Cześć stary - zatrzymał mnie.
- Hej.
- Co jest? Gdzie lecisz? - zauważył mój zły humor.
- Jadę do Sandry.
- Do Sandry?! Po co?! Zwariowałeś, już do reszty?!
- Nie, chciała pogadać.
- Gregor!!! - krzyknął, ale później odpuścił.  - Rób jak chcesz. Przyjedziesz później?
- Nie wiem, muszę lecieć pa - nie chciałem z nim więcej rozmawiać. No, wcale nie dlatego, że przypominał mi Melisse.... Nie, wcale. 
Pożegnałem się i pojechałem w swoją stronę.
- Cześć - powiedziałem, kiedy zobaczyłem blondynkę w drzwiach.
- Wejdź.
Posłusznie wykonałem polecenie i usiadłem na kanapie.
- To o czym chciałaś rozmawiać? - zapytałem.
- Nie będę owijać w bawełnę - posłała mi jeden z tych uśmiechów, od których byłem uzależniony kilka lat temu. - Na początku chciałabym cię przeprosić. I powiedzieć, że zdradzałam cię  od dawna. I wiem, że o tym wiedziałeś. Mimo to chciałabym cię zapytać, czy jest jeszcze jakaś szansa dla nas?
- Co?! Jaa... - przypomniałem sobie o Melissie. - Nie wiem.
- Czyli jest jeszcze jakaś szansa?
Schowałem twarz w dłonie. Zastanów się Schlierenzauer. Z Mel nie mogę być, a Sandra? Zdradzała mnie.
- Gregor, obiecuję, że więcej nie popełnię tych samych błędów. Proszę, zastanów się nad tym.
- Muszę się zastanowić - odpowiedziałem.
- Dziękuję - uśmiechnęła się blado. - Zjesz coś?
- Nie dziękuję, pójdę już. Muszę jeszcze zakupy zrobić.
- No dobrze. To czekam na odpowiedź.
- Cześć - pocałowałem ją w policzek.
Dlaczego to zrobiłem?! Sam nie wiem.
Tak, jak mnie prosił, podjechałem pod do Krafta. Zapukałem, a moim oczom ukazała się mama rodzeństwa, która przyjęła mnie bardzo serdecznie.
- O popatrz kto nas odwiedził - powiedział Stefan, kiedy mnie zobaczył.
W tym samym momencie z kuchni wyszła brunetka... '
- Cześć - powiedziała cicho i spuściła głowę. Widać też była przygnębiona tym co się wczoraj wydarzyło. Miałem ochotę ją przytulić i nigdy nie puścić.
- Chodź zagramy w Fifę i opowiesz mi jak było u Sandry.
O nie! Stefan ty głupolu. Dziewczyna podniosła głowę i ze zdziwieniem spojrzała na mnie.
- Przyniesiesz nam coś do picia? - zapytał Kraft.
- Jasne - pokazała ten swój sztuczny uśmiech.
Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy grać.

MELISSA 
Nalałam soku. Zastanawiałam się co brunet robił u swojej "ex". Mówił, że z nimi to już definitywny koniec. A to wczoraj? Co to miało być? Mamy teraz się zachowywać jakby nic się nie stało?! No chyba śni.
Wyszłam z kuchni i skierowałam się do salonu. Jednak w połowie drogi coś mnie zatrzymało. Nie to, że podsłuchiwałam czy coś...
- To jak? - zapytał mój brat.
- Pogodziliśmy się.
- Jesteście razem?!
- Nie, Kraft. Jeszcze nie. Potrzebujemy czasu - kiedy usłyszałam te słowa moje serce, jakby przygasło, a z oczu poleciały łzy. Nie chciałam tego więcej słuchać. Wytarłam rękawem policzki i weszłam do salonu. Rozmowy nagle ucichły, a ja położyłam napoje na stół. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Zauważył moje napuchnięte oczy, jakby posmutniał. Nie wiedział o co chodzi. Wyszłam tak szybko, jak przyszłam. Zamknęłam się w pokoju i zrobiłam to samo co poprzedniej nocy.

_________________________________
Taki bez ładu i składu. :(
Ale sami oceńcie.
Fannemel powinien pojawić się w środę\czwartek. Amanda i Gregor jakoś za tydzień. Czekajcie cierpliwie.
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
Pozdrawiam Marysiaa :))) 

piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 4 "Zazdrosna?"

Nad­chodzi czas, kiedy będzie trze­ba wyb­rać między tym co dob­re, a tym co łatwe.

MELISSA
Przyglądałam się właśnie Kraftowi, który robił pierogi. Nie powiem, wyglądało to dość zabawnie. Ale Melissa przestań, on to robi dla ciebie. Zaśmiałam się pod nosem, on tylko posłał mi zabójcze spojrzenie. Nagle jego telefon za wibrował. Kraft oderwał się od pracy. Spojrzał na telefon, nic nie powiedział i go odłożył. Spoważniał i spojrzał na mnie. Z mojej twarzy od razu zniknął uśmiech.
- Widziałem cię wczoraj wieczorem z Gregorem- odparł.
Dźwięk jego imienia przyprawiał mnie o dreszcze. Nerwowo ocierałam dłonie o spodnie.
- Hej powiesz coś? - zwrócił się do mnie.
- Ale co? - nie rozumiałam.
- Widziałem cię wczoraj z Gregorem.
- To coś złego?
- Coś jest na rzeczy? - podniósł do góry brew.
- Hej! Ale co ma być? To już nie można się spotkać z przyjacielem?!
- Ha! Przyjacielem? Przecież wy kiedyś nie przepadaliście za sobą. Co spowodowało tak nagłą zmianę?
- Ludzie się zmieniają, Kraft - wstałam od stołu i wyszłam. Nie chciałam więcej pytań. Wróciłam do pokoju. Spojrzałam na telefon. Miałam cichą nadzieję, że napisał, albo chociaż zadzwonił. Niestety, cisza.
Do Gregor:
Krafti snuje domysły. Widział nas wczoraj :') 
Do Melissa: 
Hahaha, on jest nienormalny. Widzimy się dzisiaj? 
Czuje ciepło! Gregor doprowadzasz mnie do szału!!!
Do Gregor: 
Jasne, o której?
Do Melissa:
Za godzinę? W kinie? 

Do Gregor:
W kinie?
Do Melissa:
Tak :) To jak?
Do Gregor:
Do zobaczenia :D 

Byłam strasznie podekscytowana. Tak jak zawsze, gdy miałam widzieć się ze skoczkiem. Cieszę się, że nasze relacje znacznie się poprawiły.
Czas niezmiernie się dłużył. Chciałam jak najszybciej ujrzeć skoczka. Spojrzałam na zegarek. Zostało trzydzieści minut. Postanowiłam, że pójdę na piechotę, dotrę akurat na odpowiednią godzinę.
- A gdzie panienka się wybiera? - zapytał mój brat stojąc w drzwiach.
- A co szanownego pana to obchodzi? - uśmiechnęłam się.
Nikt nie był w stanie zepsuć mi dobrego humoru.
- Jestem twoim bratem - odpowiedział dość poważnie.
- Ale nie ojcem.
- Słuchaj...
- Pierogi zrobiłeś?
- Nie zmieniaj tematu!
- Zejdź mi z oczu. Pa - wyminęłam go i wyszłam z domu.
Na dworze nie było zimno, ale śnieg nadal się trzymał. Za co kochałam Innsbruck. Poprawiłam szalik i udałam się w stronę kina.
Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam mojego przyjaciela.  Podeszłam bliżej i wtuliłam się w jego ramiona.
- Przepraszam, że nie przyjechałem po ciebie, ale nie chciałem, abyś miała problemy z Kraftem.
- Nie przejmuj się. To na co idziemy? - zapytałam.
- Jest jakaś komedia, horror i dramat - zaczął wymieniać.
- Dramat!
- Dobra - zaśmiał się i skierowaliśmy się w stronę sali kinowej.
Ten film - istna porażka. Chyba gorszego nie oglądałam. Nie zasypiałam tylko dlatego, że Gregor siedział obok mnie i mogłam wdychać jego perfumy. Jemu też wyraźnie, film nie przypadł do gustu.
- Następnym razem ja wybieram film - powiedział, kiedy wyszliśmy z kina.
- No dobra - przewróciłam oczami z lekkim uśmiechem.
- To co teraz robimy? - zapytał. - Pizza u mnie?
- Ummmm, kusząca propozycja - poruszyłam brwiami w znaczący sposób.
- Nie myśl sobie Kraft! - dźgnął mnie w żebro.
- Ała, uważaj Schlierenzauer.
- Bo co?
- Bo to! - krzyknęłam i rzuciłam w niego śnieżką.
- Jesteś nienormalna! - powiedział i kupa śniegu wylądowała na mojej głowie.
- Poskarżę się Stefanowi!
- Tak jak kiedyś? - dopadł mnie i trzymał w ramionach.
- Tak jak kiedyś. Tylko, że teraz zastosuję jakąś karę, kiedy powiem, że mnie porywasz.
- Uspokój się młoda! - zaśmiał się.
- Ogarnij się stary! - krzyknęłam.
- Idziemy czy nie?
- Chodź - załapałam go za rękę i pociągnęłam do samochodu.
Jechaliśmy śpiewając stare przeboje. Raczej nie śpiewając, a krzycząc. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, słysząc jak Schlierenzauer śpiewa: I just called to say I LOVE YOUUUU!!! 
Wysiedliśmy pod mieszkaniem skoczka. Osiedle wydawało się przyjemne, ale nigdy na nim nie byłam. Kiedyś Gregor mieszkał z rodzicami niedaleko Innsbrucka, Stefan mnie tam zabierał, kiedy nie miał co ze mną zrobić, a Schlierenzauer zapraszał go na imprezę. Uśmiechnęłam się do siebie, na samo wspomnienie tej sytuacji.
- Czuj się jak u siebie - powiedział i wpuścił mnie do środka.
Zdjął mi płaszcz i powiesił na wieszaku. Usiadłam na kanapie, a Gregor udał się do kuchni.
- Chcesz coś do picia? - zapytał.
- Sok jakiś, czy coś - rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mieszkanie było przytulne, wszędzie zdjęcia Gregora. Już dawno popadł w samo uwielbienie. Podeszłam do jednego zdjęcia, na którym był Kraft, Gregor i Ja?!
- Miałaś 9 lat. Pamiętasz? Twój brat wtedy wygrał pierwsze zawody.
- Pamiętam - uśmiechnęłam się ciepło na samo wspomnienie sytuacji. - Nie wiedziałam, że masz jeszcze to zdjęcie - zaśmiałam się. Skoczek tylko się uśmiechnął.
- To jaką pizze zamawiamy? - zapytał.
- Ser, szynka i sosy czosnkowe.
- Czyli nie będziemy się dzisiaj całować? - zaśmiał się.
- Gregor - spojrzałam na niego i głośno się zaśmiałam. - Powiedz mi... Kto by chciał się z tobą całować?
- Wszystkie - odpowiedział uśmiechnięty.
- Pff... Chciałbyś.
Szatyn chwycił za telefon i zamówił dużą pizzę. Tak na marginesie, PIZZA to życie.
Po trzydziestu minutach mięliśmy już pełne brzuchy, ale dalej połykaliśmy ogromne kawałki.
- Powiedzieć ci dlaczego pobrudziłam parę lat temu twój kombinezon?
- Czekam na to!
- Byłam zazdrosna.
- Zazdrosna?
- O Sandrę.
- Jak to?!
- Bo byłam w tobie zakochana, a kiedy przyprowadziłeś Sandrę do nas do domu, to myślałam, że szału dostanę!
- I odgrywałaś się na mnie?!
- Tak, przepraszam - zaśmiałam się.
- Wybaczam. Ale musisz mi coś powiedzieć.
- Co?
- A teraz? Jak jest?
- Gregor... - nie pozwolił mi dokończyć.
Ujął moją twarz w dłonie i zaczął całować. Na początku delikatnie, jakby się bał, że go odrzucę, jednak tak się nie stało. Pragnęłam go, zaczął całować namiętniej, a ja oddawałam pocałunki. Nagle czar prysł i odsunął się gwałtownie.
- Melissa, to zaszło za daleko. Przepraszam, odwiozę cię do domu - powiedział, wziął pusty karton od pizzy i wyrzucił do śmieci. Wstałam, nie wiedząc o co chodzi. Ubrałam się i wyszłam ze skoczkiem na dwór. Całą drogę siedzieliśmy w ciszy. Kiedy zaparkował pod moim domem, bałam się na niego spojrzeć, ale musiałam. Miał kamienną minę, nie patrzył się na mnie, a gdzieś za przednią szybę. Chciałam już wysiąść, kiedy złapał mnie za rękę.
- Przepraszam - powiedział cicho.
- Cześć - powiedziałam i wysiadłam z samochodu.
Co zrobiłam od razu jak wróciłam do domu? Zaczęłam ryczeć. Miałam wszystkiego dość. Czar szybko prysł.

_______________________________________________
Koniec urlopu! Rozdział -jakiś taki, nie taki jaki chciałam, ale jest. 
Piszcie komentujcie, motywujcie.
Niedługo pojawi się nowy rozdział u Amandy i Gregora.
Oraz zapraszam do Fannemelka na magiczną historię.
Pozdrawiam Marysiaa :))

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 3 "Gregor wróć!"


GREGOR
- Nie martw się jak  kocha to wróci - usłyszałem głos za swoimi plecami, to była ona. Uśmiechnięta jak zawsze brunetka. Dlaczego musisz być siostrą mojego kumpla?! Dlaczego jesteś młodsza?! Musiałem się opanować!


Usiadła obok mnie na ławce. 
- Co tam? 
- A nic, tak sobie biegałam i cię zauważyłam, pomyślałam, że coś jest nie tak i może mogłabym ci jakoś pomóc? 
Oj mogłabyś. 
- Eh... wiesz... dużo się ostatnio dzieję w moim życiu. 
- Właśnie! Gratulację zaręczyn! - uśmiechnęła się od ucha do ucha. Nie podzielałem jej entuzjazmu. 


- Dziękuję - lekko się uśmiechnąłem. 
- No więc? O co chodzi, jeśli nie o Sandrę? 


- To wszystko jest skomplikowane. 
- Ja wiem, całe życie jest skomplikowane, ale nie ma co się nad tym zastanawiać. Jak to mówią: "Żyj chwilą". Przypominam sobie ostatni temat na rozprawce. 
- No właśnie. Jak tam testy? - zmienił temat. - Zastanawiałaś się już jakie liceum wybierzesz? Tu w Innsbrucku? 
- Na pewno w Innsbrucku, ale nie rozmawiajmy na razie o szkole, okey? Ten temat przyprawia mnie o dreszcze - teatralnie się wzdrygnęła. 
Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Ta dziewczyna była niesamowita. Powiem szczerze, że kiedyś jej nie lubiłem, była pyskatym "bachorem", ale wolę jeszcze jej tego nie mówić. Teraz była zupełnie inna. Z poczuciem humoru i talentem aktorskim. Na samą myślo tym na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Taki szczery, prawdziwy, prosto z serca, dawno się tak nie czułem. 
- Co jest? - zapytała kiedy zobaczyła mój uśmiech. 
- Mogę o coś zapytać? 
- Mam się bać?! 
- Powinnaś - zaśmiałem się. 


- Pytaj. 
- Dlaczego w piątej klasie wylałaś na mój kombinezon sok wiśniowy? Wiesz, w którym miejscu...
- Co?! Hahah. Ej! To była czwarta klasa! Ale... Nie mogę ci tego jeszcze powiedzieć. 
- Co? Dlaczego?! 
- Byłam głupia i tyle. Może kiedyś ci to opowiem. 
- Obiecujesz? 
- Obiecuję. A teraz wybacz muszę już iść - powiedziała i wstała. Uczyniłem to samo, serce mnie zabolało na samą myśl o tym, że muszę się z nią pożegnać. 
- To cześć. Ucałuj ode mnie Sandrę - powiedziała i odeszła. 
Nie powiem, liczyłem na jakiś całus w policzek, albo chociaż jakiś "przytulas". Ugh... Chyba zaczynam zachowywać się jak kobieta. 



MELISSA
- Gdzieś ty się podziewała przez ten cały czas? - zapytała kiedy wróciłam do domu. 
- Przecież mówiłam, że idę biegać. Mamo już skleroza? Nie za szybko. 
- Ja ci dam sklerozę! Nie będziesz jadła przez tydzień! 
- Bla, bla, bla - powiedziałam i udałam się do salonu, gdzie siedział mój brat z tatą. Fifa chyba była ich życiem. Boże zlituj się nad tą dwójką! 
- Kraft! Gdzie są moje pierogi! - krzyknęłam. 
- Sorry siora, ale jak widzisz nie mam na to czasu - powiedział nie odrywając oczu od telewizora. 
- Masz czas do jutra! - powiedziałam i weszłam na górę. Usiadłam na łóżku i zastanawiałam się co mogę robić. Może zadzwonić do starych znajomych? A nie! Zapomniałam. I tak ich nie miałam. Poczułam, że coś mi wibruję w kieszeni. Spojrzałam na telefon: "Schlieri wiadomość". Kliknęłam na zieloną kopertę.
"Jedna wielka szmata!"
Moje oczy prawie wyleciały z orbit. Co jest?
"Ja?" - odpisałam.
"Nie, ty czasami jesteś idiotą, ale to nie o ciebie chodzi Kraft."
Coś mi nie pasowało.
"Gregor chyba pomyliłeś numery"
Chwilę nie dostawałam odpowiedzi, ale naprawdę się niecierpliwiłam.
"O szlak! Rzeczywiście, przepraszam Mel."
"Nic nie szkodzi, chcesz pogadać? Bo ze Stefanem na razie nie masz szans, rozgrywa własnie swój najważniejszy mecz o zgrzewkę piwa. Wiem, że jestem młodsza i słabo znam życie, ale wiedz, że służę pomocą. :) "
"Spotkamy się?"
Szczerze? Ucieszyła mnie ta wiadomość. Ujrzeć znowu buźkę Schlierenzauera. BEZCENNE. 
"O 16 tam gdzie dzisiaj?"
"Będę czekał."
Boże Melissa co ty wyprawiasz?!
Zeszłam na dół, aby powiadomić swoich rodziców, że wychodzę, na szczęście odbyło się bez pytań:"Z kim?", "Gdzie?", "Kiedy wrócisz?". Wyszłam z budynku. Szłam w stronę ławki, na której siedziałam jeszcze godzinę temu. Był już tam. Patrzył gdzieś w dal.
- Hej - uśmiechnęłam się lekko.
- Cześć, siadaj - powiedział nie patrząc na mnie. - Jakie koty, mają fajne życie.
Co? Co on pierdoli? Chyba serio jest źle.
- O czym mówisz?
-Są takie wolne... Niczym się nie przejmują.
- I zdychają z głodu.
- Zepsułaś wszystko.
- Przepraszam, co się stało.
- Ona... Ona mnie zdradziła - zaśmiał się. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony.
- Jak to cię zdradziła?! Po tylu latach?! - chyba powinnam się teraz cieszyć, przypominając sobie co kiedyś odwaliłam z kubkiem soku wiśniowego. Nie pytajcie... 
- Ale wiesz co jest najśmieszniejsze?
- Co?
- Że mnie to wcale nie boli, naprawdę. Wręcz przeciwnie, jestem szczęśliwy.
- Co teraz będzie?
- Nie mam pojęcia - odparł krótko i odwrócił głowę w moją stronę, tak abym mogła zatopić się w jego brązowych tęczówkach. - Żyj chwilą. 
- Od początku wiedziałam, że czegoś jej brak - powiedziałam bez namysłu. Dopiero po chwili zrozumiałam co zrobiłam. 
- To czemu mi nie powiedziałaś?
- Em... Bo uważałeś mnie za małą gówniarę? Bo ciągle latałam za Kraftem i nie dawałam wam spokoju?
- Aż tak to było widać?
- Tak, dawałeś mi wyraźne znaki, że mnie nie lubisz - spojrzałam na niego i  nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- Pocieszy cię fakt, że już tak nie jest? 
- W sumie to nie.
Zdziwiła go ta odpowiedz. Nie wiedział co powiedzieć, ale w tym momencie, ja doskonale wiedziałam co mówię. 
- Kiedyś ci powiem wszystko - powiedziałam.
- Wszystko?
- Wszystko. 
- A to kiedyś nadejdzie dzisiaj? 
- Nie ma szans - zaśmiałam się.
Siedzieliśmy i cieszyliśmy się z własnego towarzystwa, nawet nie musieliśmy rozmawiać. Cieszyłam się, że w końcu mam osobę, z którą czuję się dobrze. Nie to, że z Kraftem tak nie jest, ale to jest mój brat. Z Gregorem to coś innego. Nawet nie wiem czemu tak było. Po prostu. Ale czemu to musi być takie skomplikowane?! Patrzyłam na jego usta, kiedy opowiadał mi jak to Stefan skręcił kostkę na lodowisku i o ich "wielkich" imprezach. Żałuję, że nie mogłam być wtedy z nimi, ale pewnie wszyscy mięli by mnie dosyć. Pożegnaliśmy się koło dziewiętnastej, kiedy zrobiło się już naprawdę ciemno. Mocno wtuliłam się w Gregora. Czyż nie o tym własnie od tylu lat marzyłam? Och Melissa przestań.
- Bo mnie udusisz - zaśmiał się.
- Sorrki - powiedziałam i "odkleiłam" się od skoczka.
Lekko się zarumieniłam, dlatego spuściłam głowę w dół.
- To do zobaczenia - powiedział i się oddalił.
- Cześć - powiedziałam cicho i podążyłam wzrokiem za jego sylwetką.
Oh Gregor wróć! 

______________________
No i mamy trójeczkę. Słaba trochę, ale nie lubię początków. A i dodam jeszcze, że to nie koniec Sandry. 
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
Pozdrawiam Marysiaa :) 

środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 2 "Ślub? Idealnie!"

Nawet nie wiesz w ilu ulicznych twarzach cię szukałem. 

GREGOR
Obudziłem się z krzykiem, mojej narzeczonej nadal nie było.
Uff... Śniła mi się młodsza Kraft. Coś ją porywało. Nie, to ona mnie porywała w ciemność (?). Boże, ja naprawdę wariuję. Nie dość, że nie mogę skupić się na skokach, oświadczam się Sandrze, to jeszcze śni mi się siostra mojego kumpla. Poważnie miałem dość. Co mam robić? Przecież w szpitalu psychiatrycznym mnie nie zamknął. A może?
Spojrzałem na zegarek. 
7:00
Idealna pora na siłownie. Ubrałem się w sportowy strój i zeszedłem na dół. Szczerze? To miałem gdzieś to gdzie Sandra teraz jest. Nie wiem dlaczego zmieniło się tak moje podejście do tego, ale wcale mi to nie przeszkadzało.
Powoli unosiłem sztangę. Skupiłem się tylko i wyłącznie na ćwiczeniu. Oczywiście mój spokój musiała zakłócić "urocza" blondynka.
- No kochanie, wszędzie cię szukałam.
- Gdzie byłaś?
- Pojechałam na noc do mamy z resztą ciebie też nie było w domu.
- Byłem u Krafta.
- A właśnie! Bo zapomniałeś telefonu i Stefan dzwonił. To odebrałam i mówił, że jego mama zaprasza nas na obiad.
Momentalnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. W końcu zobaczę Melisse. Jednak szybko zszedł, kiedy przypomniałem sobie, że nie będę tam sam i będzie towarzyszyć mi SANDRA. Czy ja nigdy nie będę mieć spokoju? Kiedy ona w końcu zamknie tą żółtą jadaczkę?!
- To co?
- Ale co? - zapytałem nie wiedząc o co chodzi.
- O której wygodzimy?
- Eeee... 13? - powiedziałem szybko.
- Jakiś dziwny jesteś. Umyj się później - powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
Odetchnąłem z ulgą. Zacisnąłem ręce na urządzeniu i uniosłem do góry. Raz, dwa, raz, dwa...
[...]
Staliśmy właśnie pod drzwiami domu mojego przyjaciela. Zacisnąłem usta i delikatnie zapukałem. Po chwili w drzwiach stała już roześmiana Melissa. Na jej widok ścisnęło mnie w żołądku. Uśmiechnąłem się lekko i pozwoliłem wejść Sandrze jako pierwszej. Brunetka uśmiechnęła się do niej wesoło. Z salonu wyszedł  Stefan rozpromieniony. Uścisnął moją dłoń i przywitał się z Sandrą. Mama Krafta zaprosiła nas do jadalni. Zająłem miejsce naprzeciwko Melissy, tak aby móc się w nią wpatrywać. Obok mnie oczywiście siedziała Sandra, która nie spuszczała ze mnie wzroku. Na szczęście Pani Kraft się nią skutecznie zajęła dyskutując o potrawach. Ja ze Stefanem rozmawialiśmy o skokach, a Melissa tylko nas słuchała. Pewnie musiała się strasznie nudzić. Chociaż sama lubiła skoki. Przed wyjazdem, zawsze była przy swoim bracie, co mnie czasem naprawdę denerwowało. Ale teraz? Wręcz przeciwnie! Patrzyła na mnie łagodnym wzrokiem, czasem na nią zerkałem, oczywiście tak, aby tego nikt nie widział.
- A właśnie! - krzyknęła Sandra. Wszystkie oczy były teraz skierowane na nią. - Pewnie już pani wie, ale Gregor mi się oświadczył!
No nie! Teraz już przesadziła. Uśmiechnąłem się blado. No bo co miałem zrobić?! Spojrzałem na brunetkę. Spuściła wzrok, już nie patrzyła na mnie.
- Gratulacje nic nie wiedziałam! Stefan mi nic nie wspominał - powiedziała i spojrzała na swojego syna, który załapał się za kark i zaczął bujać na krześle, jak w szkole. Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi brązowymi oczami. Zaśmiał się z nutką ironii w głosie.
- A jakoś nie było okazji - odpowiedział krótko.
- Nie bujaj się, bo zęby sobie połamiesz - upomniała go starsza kobieta.
Melissa błądziła widelcem po talerzu, jakby czegoś szukała. Panowała napięta atmosfera, chciałem jak najszybciej stąd uciec. Dalsza rozmowa toczyła się tylko pomiędzy Sandrą i Panią Kraft. Ja byłem nieobecny, tak samo jak i pozostała dwójka.
- Bardzo dziękujemy, za zaproszenie - odezwałem się w końcu. Ktoś musiał zakończyć w końcu ten cyrk!
- Już idziecie? - zapytała z troską.
- Tak robi się późno, będziemy się zbierać.
- Mój mąż zaraz przyjedzie. Zostańcie jeszcze chwilkę.
Stefan milczał, wiedział, że dla mnie była to męczarnia. W duszy dziękowałem mu.
- Dziękujemy, ale naprawdę musimy już lecieć - powiedziałem i pomogłem ubrać się Sandrze.
- To wpadnijcie jeszcze kiedyś - upomniała się mama skoczka.
- Na pewno panią jeszcze nie raz pomęczymy - tym razem odezwała się blondynka.
Pożegnaliśmy się z gospodynią i Stefanem. Ale, zaraz, chwila? Gdzie Melissa? Zniknęła. Tak bez pożegnania? Zdołałem się jeszcze sztucznie uśmiechnąć do Stefana i jego mamy, po czym razem z Sandrą zniknęliśmy za drzwiami. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu. O nie! Znowu się zaczyna...
- Powinniśmy ustalić datę ślubu na sierpień, żeby jeszcze ciepło było.
- A moje skoki? - przypomniałem jej. - To za dwa miesiące, nie za wcześnie?
- Twoje skoki, twoje skoki... Bla, bla, bla. Czy ja nie jestem już ważna?
- No jesteś - powiedziałem ciągle patrząc na drogę.
- No właśnie - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek.
Zacisnąłem dłonie na kierownicy.
- A po za tym, znamy się tak długo, jesteśmy ze sobą tak długo, to po co czekać?
- Masz rację - powiedziałem.
Po chwili dotarły do mnie słowa, jakie wypowiedziałem. O nie! Palnąłem się w łeb. Gregor coś ty zrobił matole! 
- To chyba muszę poprosić mamę, żeby rezerwowała nam termin ślubu w kościele i jakąś sale na wesele! - krzyknęła uradowana. - A i jeszcze zaproszenia trzeba wypisać!
- Dobra, Sandra proszę cię bądź cicho.
- Gregor... Wiesz, że chcę, aby to wydarzenie było wyjątkowe.
Nic już się nie odezwałem. Myślałem tylko jak to odkręcić.
_______________________
Cześć, jestem właśnie na nartach dlatego mogę  was poinformować z opóźnieniem. Właśniesię dowiedziałam, że Nasz Gregor zawiesza karierę. Podejrzewałam, że do tego dojdzie, ale nie że tak szybko. Zabolało. Boje się, że już nie wróci, a chciałabym go jeszcze zobaczyć w konkursie. :( 
Pozdrawiam Marysiaa