piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 4 "Zazdrosna?"

Nad­chodzi czas, kiedy będzie trze­ba wyb­rać między tym co dob­re, a tym co łatwe.

MELISSA
Przyglądałam się właśnie Kraftowi, który robił pierogi. Nie powiem, wyglądało to dość zabawnie. Ale Melissa przestań, on to robi dla ciebie. Zaśmiałam się pod nosem, on tylko posłał mi zabójcze spojrzenie. Nagle jego telefon za wibrował. Kraft oderwał się od pracy. Spojrzał na telefon, nic nie powiedział i go odłożył. Spoważniał i spojrzał na mnie. Z mojej twarzy od razu zniknął uśmiech.
- Widziałem cię wczoraj wieczorem z Gregorem- odparł.
Dźwięk jego imienia przyprawiał mnie o dreszcze. Nerwowo ocierałam dłonie o spodnie.
- Hej powiesz coś? - zwrócił się do mnie.
- Ale co? - nie rozumiałam.
- Widziałem cię wczoraj z Gregorem.
- To coś złego?
- Coś jest na rzeczy? - podniósł do góry brew.
- Hej! Ale co ma być? To już nie można się spotkać z przyjacielem?!
- Ha! Przyjacielem? Przecież wy kiedyś nie przepadaliście za sobą. Co spowodowało tak nagłą zmianę?
- Ludzie się zmieniają, Kraft - wstałam od stołu i wyszłam. Nie chciałam więcej pytań. Wróciłam do pokoju. Spojrzałam na telefon. Miałam cichą nadzieję, że napisał, albo chociaż zadzwonił. Niestety, cisza.
Do Gregor:
Krafti snuje domysły. Widział nas wczoraj :') 
Do Melissa: 
Hahaha, on jest nienormalny. Widzimy się dzisiaj? 
Czuje ciepło! Gregor doprowadzasz mnie do szału!!!
Do Gregor: 
Jasne, o której?
Do Melissa:
Za godzinę? W kinie? 

Do Gregor:
W kinie?
Do Melissa:
Tak :) To jak?
Do Gregor:
Do zobaczenia :D 

Byłam strasznie podekscytowana. Tak jak zawsze, gdy miałam widzieć się ze skoczkiem. Cieszę się, że nasze relacje znacznie się poprawiły.
Czas niezmiernie się dłużył. Chciałam jak najszybciej ujrzeć skoczka. Spojrzałam na zegarek. Zostało trzydzieści minut. Postanowiłam, że pójdę na piechotę, dotrę akurat na odpowiednią godzinę.
- A gdzie panienka się wybiera? - zapytał mój brat stojąc w drzwiach.
- A co szanownego pana to obchodzi? - uśmiechnęłam się.
Nikt nie był w stanie zepsuć mi dobrego humoru.
- Jestem twoim bratem - odpowiedział dość poważnie.
- Ale nie ojcem.
- Słuchaj...
- Pierogi zrobiłeś?
- Nie zmieniaj tematu!
- Zejdź mi z oczu. Pa - wyminęłam go i wyszłam z domu.
Na dworze nie było zimno, ale śnieg nadal się trzymał. Za co kochałam Innsbruck. Poprawiłam szalik i udałam się w stronę kina.
Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam mojego przyjaciela.  Podeszłam bliżej i wtuliłam się w jego ramiona.
- Przepraszam, że nie przyjechałem po ciebie, ale nie chciałem, abyś miała problemy z Kraftem.
- Nie przejmuj się. To na co idziemy? - zapytałam.
- Jest jakaś komedia, horror i dramat - zaczął wymieniać.
- Dramat!
- Dobra - zaśmiał się i skierowaliśmy się w stronę sali kinowej.
Ten film - istna porażka. Chyba gorszego nie oglądałam. Nie zasypiałam tylko dlatego, że Gregor siedział obok mnie i mogłam wdychać jego perfumy. Jemu też wyraźnie, film nie przypadł do gustu.
- Następnym razem ja wybieram film - powiedział, kiedy wyszliśmy z kina.
- No dobra - przewróciłam oczami z lekkim uśmiechem.
- To co teraz robimy? - zapytał. - Pizza u mnie?
- Ummmm, kusząca propozycja - poruszyłam brwiami w znaczący sposób.
- Nie myśl sobie Kraft! - dźgnął mnie w żebro.
- Ała, uważaj Schlierenzauer.
- Bo co?
- Bo to! - krzyknęłam i rzuciłam w niego śnieżką.
- Jesteś nienormalna! - powiedział i kupa śniegu wylądowała na mojej głowie.
- Poskarżę się Stefanowi!
- Tak jak kiedyś? - dopadł mnie i trzymał w ramionach.
- Tak jak kiedyś. Tylko, że teraz zastosuję jakąś karę, kiedy powiem, że mnie porywasz.
- Uspokój się młoda! - zaśmiał się.
- Ogarnij się stary! - krzyknęłam.
- Idziemy czy nie?
- Chodź - załapałam go za rękę i pociągnęłam do samochodu.
Jechaliśmy śpiewając stare przeboje. Raczej nie śpiewając, a krzycząc. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, słysząc jak Schlierenzauer śpiewa: I just called to say I LOVE YOUUUU!!! 
Wysiedliśmy pod mieszkaniem skoczka. Osiedle wydawało się przyjemne, ale nigdy na nim nie byłam. Kiedyś Gregor mieszkał z rodzicami niedaleko Innsbrucka, Stefan mnie tam zabierał, kiedy nie miał co ze mną zrobić, a Schlierenzauer zapraszał go na imprezę. Uśmiechnęłam się do siebie, na samo wspomnienie tej sytuacji.
- Czuj się jak u siebie - powiedział i wpuścił mnie do środka.
Zdjął mi płaszcz i powiesił na wieszaku. Usiadłam na kanapie, a Gregor udał się do kuchni.
- Chcesz coś do picia? - zapytał.
- Sok jakiś, czy coś - rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mieszkanie było przytulne, wszędzie zdjęcia Gregora. Już dawno popadł w samo uwielbienie. Podeszłam do jednego zdjęcia, na którym był Kraft, Gregor i Ja?!
- Miałaś 9 lat. Pamiętasz? Twój brat wtedy wygrał pierwsze zawody.
- Pamiętam - uśmiechnęłam się ciepło na samo wspomnienie sytuacji. - Nie wiedziałam, że masz jeszcze to zdjęcie - zaśmiałam się. Skoczek tylko się uśmiechnął.
- To jaką pizze zamawiamy? - zapytał.
- Ser, szynka i sosy czosnkowe.
- Czyli nie będziemy się dzisiaj całować? - zaśmiał się.
- Gregor - spojrzałam na niego i głośno się zaśmiałam. - Powiedz mi... Kto by chciał się z tobą całować?
- Wszystkie - odpowiedział uśmiechnięty.
- Pff... Chciałbyś.
Szatyn chwycił za telefon i zamówił dużą pizzę. Tak na marginesie, PIZZA to życie.
Po trzydziestu minutach mięliśmy już pełne brzuchy, ale dalej połykaliśmy ogromne kawałki.
- Powiedzieć ci dlaczego pobrudziłam parę lat temu twój kombinezon?
- Czekam na to!
- Byłam zazdrosna.
- Zazdrosna?
- O Sandrę.
- Jak to?!
- Bo byłam w tobie zakochana, a kiedy przyprowadziłeś Sandrę do nas do domu, to myślałam, że szału dostanę!
- I odgrywałaś się na mnie?!
- Tak, przepraszam - zaśmiałam się.
- Wybaczam. Ale musisz mi coś powiedzieć.
- Co?
- A teraz? Jak jest?
- Gregor... - nie pozwolił mi dokończyć.
Ujął moją twarz w dłonie i zaczął całować. Na początku delikatnie, jakby się bał, że go odrzucę, jednak tak się nie stało. Pragnęłam go, zaczął całować namiętniej, a ja oddawałam pocałunki. Nagle czar prysł i odsunął się gwałtownie.
- Melissa, to zaszło za daleko. Przepraszam, odwiozę cię do domu - powiedział, wziął pusty karton od pizzy i wyrzucił do śmieci. Wstałam, nie wiedząc o co chodzi. Ubrałam się i wyszłam ze skoczkiem na dwór. Całą drogę siedzieliśmy w ciszy. Kiedy zaparkował pod moim domem, bałam się na niego spojrzeć, ale musiałam. Miał kamienną minę, nie patrzył się na mnie, a gdzieś za przednią szybę. Chciałam już wysiąść, kiedy złapał mnie za rękę.
- Przepraszam - powiedział cicho.
- Cześć - powiedziałam i wysiadłam z samochodu.
Co zrobiłam od razu jak wróciłam do domu? Zaczęłam ryczeć. Miałam wszystkiego dość. Czar szybko prysł.

_______________________________________________
Koniec urlopu! Rozdział -jakiś taki, nie taki jaki chciałam, ale jest. 
Piszcie komentujcie, motywujcie.
Niedługo pojawi się nowy rozdział u Amandy i Gregora.
Oraz zapraszam do Fannemelka na magiczną historię.
Pozdrawiam Marysiaa :))